Blue
Prawdziwy X-maniak
Dołączył: 30 Lip 2007
Posty: 322
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Stark Tower Płeć: Kobitka
|
Wysłany: Pią 19:48, 11 Lip 2008 Temat postu: [NZ] *** |
|
|
Dotrzymam towarzystwa Caoihme, żeby się samotna nie czuła i też coś opublikuję. Lojalnie ostrzegam że toto niżej wyszło ckliwe i takie no ciężkostrawne... ale Falcon się podobało więc może nie jest aż tak tragiczne. Acha no i występują sceny dozwolone od lat osiemnastu.
To taki przerywnik w moim ff o Blue, którego na blogu nie opublikuję bo mi się żre z fabułą, a nawet jeśli to zanim dojdę do momentu kiedy Sam ma te osiemnaście lat... Dobra, dowartościujcie się...
Smętnym wzrokiem wpatrywała się w czerwone promienie zachodzącego słońca odbijające się kolorowymi refleksami w błyszczącej tafli jeziora. Niebo przechodziło przez całą gamę barw, od ciemnofioletowego na wschodnim krańcu, aż do pomarańczowego przy znikającej za kurtyną gór, pomarańczowej kuli.
Polana, na której stała, pachniała wrzosem i trawą, przyjemnie rozbudzając zmysły. Wzięła głęboki wdech chcąc wyrwać jak najwięcej z tutejszego klimatu. Zachować w sobie choć część tego zapierającego dech widoku. Była pewna, że nigdy nie zapomni tego miejsca. Pewnych rzeczy po prostu się nie zapomina, zwłaszcza jeżeli są tak piękne jak to, co miała przed oczyma.
Spróbowała się uśmiechnąć, ale jej twarz wykrzywiła się tylko w smutnym grymasie.
- Kogo ja próbuję oszukać? – spytała głośno. Nikt jej nie odpowiedział. Była zupełnie sama.
Upadła na kolana wprost na miękką trawę i ukryła twarz w dłoniach. Nie płakała, chyba już nie potrafiła płakać. Zbyt wiele łez wylała w swoim krótkim życiu.
Wspomnienia atakowały ją zewsząd. Były w otaczającej zieleni, w srebrzystej toni jeziora, w kamieniach górskich ścieżek, w źdźbłach trawy poruszanych przez wiatr, nawet w samym wietrze.
Tak bardzo pragnęła żeby on tu był, żeby pogładził ją po policzku, wtulił twarz w jej włosy, żeby ją objął, pocałował, żeby po prostu był z nią. Tak jak wtedy.
Doskonale pamiętała tamten dzień, jakby nie wydarzył się dalej niż wczoraj...
Przyszedł do namiotu dziewcząt i powiedział że ma jej coś ważnego do pokazania.
Na początku nie chciała się zgodzić, niedługo miało rozpocząć się ognisko, którego nie miała ochoty przegapić, poza tym była zmęczona po całym dniu chodzenia po górach. W końcu jednak uległa jego prośbom i poszła, nawet nie zakładając kurtki, z resztą wieczór i tak był bardzo ciepły.
Przemierzali las w milczeniu, delektując się czystym powietrzem i zapachem iglaków.
Wpatrywała się w jego plecy zakryte czarną, skórzaną kurtką i starała się opanować, jak jej się zdawało, głośne bicie własnego serca.
Początkowo ścieżka prowadziła pod górę, ale po chwili teren się wyrównał, a potem zaczął obniżać. Wyszli z lasu i to co zobaczyła zaparło jej dech w piersiach.
Błyszcząca, gładka tafla jeziora, odbijała niczym lustro, korony gór tonących w pomarańczowej poświacie zachodzącego słońca. Soczysta zieleń trawy, i żółtawy piasek przy samym brzegu wydawały się aż nienaturalne, tak jakby ktoś poprawił śliczną widokówkę w programie graficznym.
Spojrzała w górę, na białe szczyty, które wraz ze zmniejszającą się wysokością, zmieniały wygląd, ukazując ciemnoszare, skaliste stoki, mieszające się z zielonożółtą barwą trawy, a ta rosła w las iglasty odgradzający ich od świata.
- I jak ci się podoba? – spytał, wyraźnie z siebie zadowolony.
Nie potrafiła odnaleźć słów, które oddałyby piękno tego co widziała, dlatego nic nie powiedziała, zamiast tego obdarzyła go delikatnym uśmiechem.
Bez słowa, działając pod wpływem impulsu, zrzuciła sandały, zdjęła koszulkę, a następnie spodnie, zostając tylko w samej bieliźnie.
Wpatrywał się w jej zgrabne ciało, nie kryjąc zachwytu. Czując na sobie jego natarczywe spojrzenie, zaczerwieniła się. Niedbałym ruchem odgarnęła włosy i pobiegła w kierunku jeziora.
-Idziesz? – spytała odwracając się.
Szybko się otrząsnął z zamyślenia, również zrzucił z siebie ubranie i pobiegł za nią.
Chlapali się wodą niczym dwójka dzieci, nie zważając, że robi się coraz ciemniej. Ten mały kawałek świata należał tylko do nich.
Wyszli z jeziora i położyli się na miękkiej trawie.
Była taka szczęśliwa.
Nad nimi wisiała czarna kurtyna nieba, upstrzona jasnymi gwiazdami. Księżyc w pełni, lśnił w oddali. Ciemna, nieprzenikniona noc ukryła gdzieś góry, po których został tylko czarny cień. Niedaleko rozciągał się mroczny, przerażający las, a gdzieś w oddali zahukała sowa.
Odruchowo przysunęła się bliżej niego. Uśmiechnął się.
- Co czujesz jak patrzysz w gwiazdy? – spytała nagle. Bała się, że może dojść do czegoś więcej. Bała się okazać mu co czuje. Bała się jego dotyku.
Był dla niej przyjacielem i nauczycielem, ale chociaż nie chciała dopuścić do siebie tej myśli, powoli stawał się kimś więcej.
- Ktoś kiedyś powiedział mi, że po śmierci, dusza idzie do nieba i zamienia się w gwiazdę. Obserwuje nas stamtąd i dzięki temu ciągle jest tutaj i jednocześnie tam, z Bogiem – odpowiedział.
Niespodziewanie przyciągnął ją do siebie i wtulił twarz w jej włosy. Chciała się wyrwać, powiedzieć, że tak nie można, ale jej ciało z rozkoszą poddawało się pieszczotom. Pocałował ją namiętnie, a ona zupełnie się temu nie opierała.
Nie leżał już koło niej, lecz nad nią i całował całe ciało. Zdecydowanym ruchem rozerwał jej bieliznę, a następnie zrzucił swoją, aby nic nie stało im na drodze. Jak nigdy wcześniej był pewien, czego pragnie. Klęczał nad nią i podziwiał każdy cal jej nieskalanego ciała. Nie zdawał sobie sprawy jak mało o niej wie. Wydawała się być trochę wystraszona, ale nie trwało to długo. Na jej twarzy zagościł kokieteryjny uśmieszek. Czuła się rozdarta pomiędzy dwoma uczuciami. Z jednej strony przerażało ją ich szaleńcze zachowanie, z drugiej wszystko, każdy gest, każdy ruch był przepełniony dziką namiętnością. Liczyło się tylko to co tu i teraz.
Odgarnął mokre kosmyki zasłaniające jej twarz i powiedział, że oddałby wszystkie widoki świata, żeby codziennie mógł na nią patrzeć, tak jak teraz. Zaczerwieniła się, i nie wiedziała, co powinna odpowiedzieć. Jedna z jego dłoni bawiła się jej włosami, druga delikatnie wędrowała wzdłuż płaskiego brzucha. Założyła mu ręce na szyję i szeptem wypowiedziała, że go kocha. Pocałował ją po raz kolejny, tym razem gwałtowniej, pozbawiając ją oddechu na kilkanaście sekund. Gdy tylko oderwał wargi od jej ust, ledwie zdążyła wziąć głęboki wdech, i znów ją całował, dłużej i jeszcze gwałtowniej. Krople potu i wody perliły się na ich nagich ciałach. Źdźbła trawy łaskotały jej skórę, a ziarenka piasku wbijały się w plecy, ale nie zwracała na to uwagi. Niespodziewanie poczuła ciepły ciężar opadający na nią, a zaraz potem ukłucie, jakby miliard szpilek jednocześnie wbiło się w jej podbrzusze. Jęknęła głośniej niż zamierzała i zacisnęła powieki.
Biodra Alexa unosiły się i opadały miarowo, ale coraz silniej, powodując u niej równoczesne fale rozkoszy oraz dziwnego, przyjemnego bólu rozlewającego się po całym ciele. Jego usta przez cały czas błądziły po jej szyi, nie pozwalając aby choć na moment pozostała obojętna. Jakby istnieli tylko dla siebie.
Oplotła go nogami pasie i odchyliła w tył zwinnie niczym kotka. Podtrzymał jej plecy i przyciągnął do siebie. Ogarnięta szaloną ekstazą krzyknęła, dając wreszcie upust swoim emocjom. Delikatnie położył ją na ziemi, pozwalając by odetchnęła na moment, i niespodziewanie naparł na jej wątłe ciało bardzo mocno, nawet trochę brutalnie. Znów wydała z siebie okrzyk pełen bólu, zaskoczenia i rozkoszy.
Noc była przepełniona namiętnością – szaloną, nieokiełznaną, pobudzającą wszystkie zmysły dwojga kochanków. Górskie, chłodne powietrze otaczało ich rozgrzane, spocone ciała. Leżeli nadzy, przytuleni do siebie. W milczeniu, cieszyli się własną bliskością.
Obudził się, gdy tylko pierwsze promienie słonecznej tarczy zaczęły rozjaśniać panujący wokół mrok. Z początku przeraził się, zdając sobie sprawę, że Sam wcale nie leży koło niego. Uspokoił się natychmiast, gdy tylko zauważył jej sylwetkę stojącą nad brzegiem jeziora. Słońce, świecące z przeciwnej strony tworzyło w jej włosach i na mokrej skórze, oszałamiającą grę świateł i barw. Do woli mógł sycić swój wzrok patrząc na jej zgrabne, nagie ciało. Stała z pochyloną głową i drżała z zimna, przypominając mu wodną nimfę lub rusałkę, którą ktoś wyrzucił z jej królestwa. Uśmiechnął się na wspomnienie kilku ostatnich godzin i przeciągnął się zadowolony z siebie.
Podszedł ostrożnie i zarzucił jej na ramiona swoją skórzaną kurtkę. Żar nocy ustąpił miejsca chłodnemu porankowi. Zaskoczona podniosła wzrok i wtedy zdał sobie sprawę, że w jej szmaragdowych oczach szklą się łzy.
- Sam, czy... Czy zrobiłem ci krzywdę? – spytał, bojąc się odpowiedzi. Dziewczyna pokręciła przecząco głową. Przytulił ją do siebie i szepnął – Kocham cię, Sammie. Bardzo cię kocham. Zobaczysz, wszystko będzie dobrze...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Blue dnia Pią 21:13, 11 Lip 2008, w całości zmieniany 2 razy
|
|